|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jamata
co ja tu robię?
Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gryffindor
|
Wysłany: Pon 19:26, 19 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[piątek błonie]
- Więc o czym chcesz pogadać?- Dowiesz się...
Kiedy Adele usłyszała taki dziwny głos John'a dreszcze obiegły jej ciało. Nie wiedziała co ma robić, ale impuls nakazywał jej iść.
Iść na błonie.
Ze Ślizgonem.
Z John'em.
Co raz obracała się za siebie patrząc czy nikt ich nie śledzi, bo to przecież mógłbybyć wielki wstrząs.
Gryfonka & Ślizgon
Kiedy wyszli na błonie i skierowali się w stronę jeziora Adele przebiegła dziwna myśl:
Zawsze wszystko dzieje się nad jeziorem. Cokolwiek to ma być. Nastąpi właśnie tu.
Zerknęła na John'a. Był pewny siebie, ale jednak wydawał się nieco dziwny. Kiedy dotarli do brzegu jeziora Adele spytała:
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Miss Alice
drugoroczniak
Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 18:10, 20 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[piątek]
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
John westchnął.
- No, bo... Ja nie wiem dlaczego... kiedy my... to znaczy ty...- jąkał się- ...nie mogę przestać o tobie myśleć.
Adele stała. Stała i patrzyła na niego. Czuł się jak karaluch pod mikroskopem. Zastanawiał się czy ktoś go nie spetryfikował. Wreszcie dziewczyna otworzyła usta...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miss Alice
drugoroczniak
Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 18:10, 20 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[piątek]
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
John westchnął.
- No, bo... Ja nie wiem dlaczego... kiedy my... to znaczy ty...- jąkał się- ...nie mogę przestać o tobie myśleć.
Adele stała. Stała i patrzyła na niego. Czuł się jak karaluch pod mikroskopem. Zastanawiał się czy ktoś go nie spetryfikował. Wreszcie dziewczyna otworzyła usta...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jamata
co ja tu robię?
Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gryffindor
|
Wysłany: Wto 18:38, 20 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[piątek - błonie. GDZIEŚ Z JOHN'EM]
Po słowach chłopaka:
- No, bo... Ja nie wiem dlaczego... kiedy my... to znaczy... NIE MOGĘ PRZESTAĆ O TOBIE MYŚLEĆ.
Adele zamurowało. Została w jakiś dziwny sposób na kilka sekund odłączona od świata. Stała się osobnym ciałem niebieskim. Tylko patrzyła na chłopaka.
Ona.
ślizgon.
Oni razem.
Po dłuższej chwili Adele odzyskała mowe. Otworzyła szeroko usta, a potem je zamknęła. Lekko przymknęła oczy.
- Więc chcesz przez to powiedzieć, że...
John tylko kiwnął głową.
- Nie, to żebyś był odrzucany przeze mnie, ale...
Jednak Gryfonka i Ślizgon?
Jednak jej przyjaciółka...
Adele popatrzyła głęboko w oczy John'a.
- W sumie...Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie do chłopaka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Slytherin ^^
|
Wysłany: Wto 20:53, 20 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[piątek, korytarz, pokój wspólny Ślizgonów]
- Mam! - wydyszała Elizabeth ściskając fiolkę z włosem.
Alex zaśmiała się z niedowierzaniem
- To ja nachodzę Gabriela, jak śpi i dopiero wyrywam mu włos, mając przygotowaną wymówkę, a ty ją po prostu łapiesz za palec?
Beth wyszczerzyła zęby
- Niektórzy mają talent.
Alex przewróciła oczami i weszła do zamku. Nagle Elizabeth spojrzała na zegar ścienny i pociągnęła Alex za rękę.
- Słuchaj, jestem zmęczona. Idziemy do Pokoju Wspólnego?
- Jasne, co mamy robić? Musze dodać włosy do eliksiry i jutro możemy go użyć.
- Jej, ale będzie afera, jak ktoś nas złapie.
- I znowu wyskakujecie z regulaminem! Co za ludzie! - zaśmiała się Alex - tylko, że Barbara nie powiedziała mi jeszcze, czy będzie ich pilnowała...
W tym momencie weszły do Pokoju Wspólnego. Alex nie skończyła zdania, bo przerwał jej ogłuszający krzyk Ślizgonów:
- Wszystkiego najlepszego!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 22:19, 24 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[ Wieża astronomiczna; piątek]
Weszła Raven. Gdy tylko zobaczyła Abigaile na jej twarzy szybko zakwitł najbardziej zawzięty grymas jaki potrafiła zrobić.
- No i co, co takiego mi zrobisz? – spytała odważnie.
- Ja? A niby co miałabym ci zrobić? – prychnęła Abi. – Mam cię gdzieś, twoja matka i tak nic mi nie zrobi, nieważnie co jej powesz. – dodała i odwróciła się. Na niebie pojawiało się coraz więcej gwiazd. Raven dokładnie przyjrzała się siostrze upewniając się, czy nie ma żadnych złych zamiarów. Potem podeszła do Abi i też wyjrzała.
- Jej, jak tu ładnie. – powiedziała mała z zachwyconymi oczami.
- No. Wiesz, trafiłam tu przez przypadek… A ty? Skąd się tutaj wzięłaś?
Abi odwróciła lekko głowę w stronę dziewczynki, a ta spuściła głowę. Raz nawet szybko odwróciła się, jakby spodziewała się, że kogoś za sobą zobaczy. Widać było, że jest porządnie przestraszona. Abigaile poczuła nagle, że jest potrzebna. Nigdy nie traktowała siostry poważnie, nigdy o nią nie dbała, nigdy nie pytała jak się czuje. Ale poczuła, że mimo nienawiści, jaką darzyła jej matkę, jest jej starszą siostrą. Może i Raven dawała jej się we znaki, ale Abi była jej wzorem do naśladowania.
- Hej, mała, co jest? – spytała cicho siostrę. Ta tylko pokręciła głową.
Na schodach rozległy się kolejne kroki. Raven spojrzała na drzwi przestraszona. Potem znowu odwróciła się do siostry i szybko powiedziała:
- Też przyszłam tu przypadkiem. Uciekałam przed kimś. Jakaś dziewczyna zaczęła we mnie bez powodu rzucać zaklęcia, więc jej oddałam. Gdy trafiłam ją nieco mocniejszym, a ona się zachwiała, uciekłam. Trafiłam w ślepy zaułek, a jedyna droga prowadziła tu. Proszę pomóż mi, myślałam, że mnie nie znajdzie.
Gdy Raven skończyła Abi szybko przeanalizowała informację. Zza drzwi dobiegły je lekko stłumione głosy.
- A więc było ich więcej? – spytała niewesoło Abi.
- Nie, musiała jeszcze po kogoś pójść. – powiedziała jeszcze bardziej wystraszona Raven.
- Mam nadzieję, że jest w twoim wieku…
- No chyba ta… - zaczęła, ale nie skończyła Raven. Drzwi otworzyły się z hukiem, a na wieżę wpadły dwie dziewczynki nie sięgające Abigaile nawet za ramię. Dziewczyna uniosła brwi z politowaniem. Gdy tamte tylko ją zauważyły stanęły jak wryte. Spojrzały z wściekłością na Raven chowającą się za Abi sprytnie unikając groźnego wzroku blondynki.
- A wy tu czego – warknęła Abi.
- My… No my… - zaczęła jedna.
- Gwiazdy sobie przyszłyśmy pooglądać. – dokończyła druga, nieco śmielej. Wyglądało na to, że jest wygadana.
- Och, czyżby? Wielbicielki astronomii? Miło. Też lubię. Wiecie, byłam na tyle sprytne, że przyszłam tu nawet zobaczyć zachód słońca. Ale zamiast tego podziwiałam to jak jedna z Was maltretowała bezbronną Gryfonkę. Z chęcią popatrzę sobie jak poradzicie sobie z kimś, kto ma większe szanse od niej – powiedziała lekko Abi wymownie sięgając do kieszeni. Tamte tylko z coraz większym strachem patrzyły na nią. Po chwili wrzasnęły i uciekły. Abigaile strasznie zdziwiona spojrzała na siostrę i powiedziała.
- Przecież ja jeszcze nic nie zrobiłam.
- Ale to Ślizgonki. Pewnie przestraszyły się twojego oka. – Abi instynktownie sięgnęła do niego ręką. Opaska była na swoim miejscu. Trzeba będzie w końcu ją zdjąć,, pomyślała. – A tak poza tym, to na serio widziałaś nas stąd?
- Yhm… Nie. Zmyśliłam .Nawet nie wiedziałam, że to tam cię zaczepiła.
- Wiesz, nie poznaję cię.
- Nie martw się, ja siebie też. – Abi uśmiechnęła się do siostry. – Jak jeszcze kiedyś będą miały coś do ciebie, to daj mi znać.
Dziewczyny jeszcze chwilę popatrzyły na niebo i poszły w stronę dormitorium.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bellatrix
po puchar!
Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Drzewo Rodowe Blacków
|
Wysłany: Nie 19:27, 25 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[Pokój Wspólny Ślizgonów, piątek]
- Wszystkiego najlepszego! - Krzyknęli wszyscy. Elisabeth rzuciła się Alex na szyję.
- Myślałaś, że zapomnieliśmy?! Wszystkiego najlepszego!
- Dzię..dzięki. - Odpowiedziała i uśmiechnęła się.
- Nawet udało mi się kupić prezent. Nie pytaj jak... Niestety jeszcze nie przyleciał. Może jutro rano przy śniadaniu się uda...
- A..Aa.. Nie trzeba było... - Beth uśmiechnęła się. Zdała sobie sprawę, że Alex jest jej jedyną... przyjaciółką... Tak. Przyjaciółką. Tylko z nią udało się jej złapać kontakt. Ogólnie ciężko jej było nawiązywać nowe znajomości.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje naaaaam! - Alex stała pośrodku pokoju, a wokół jej pełno Ślizgonów. Beth dołączyła się do śpiewania. Po piosence i życzeniach przyszedł czas na imprezę. Wszyscy zaczęli się objadać jedzeniem, a Elisabeth była dumna, że udało jej się to wszystko przynieść bez podejrzeń.
- Nie ma to jak skrzaty... - Mruknęła i dołączyła do jedzenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Slytherin ^^
|
Wysłany: Nie 19:53, 25 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[Pokój wspólny Ślizgonów, piątek]
Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy śmiali się, składali Alex życzenia i dobrze się bawili. Gdy o pierwszej nad ranem profesor Slughorn wpadł do Pokoju Wspólnego i usłyszał, jaki jest powód imprezy, sam zaczął tańczyć i pić piwo kremowe. Gdy wypił przemyconą potajemnie butelkę ognistej whisky, dwóch szóstoklasistów prawie że zaniosło go do jego gabinetu.
- Dobraa... Ten jego taniec brzucha był ciut dziwny - Alex przysiadła się do Elizabeth i wręczyła jej butelkę piwa kremowego.
- Dzięki, za to wszystko. Myślałam, że wszyscy zapomnieli
- A twoi rodzice?
- Mama nie żyje, a ojciec... dał mi miotłę. Przyszła dziś rano.
- Wyścigową? Jaką?!
- Błyskawicę - uśmiechnęła się Alex - jutro możemy pójść na boiską i ci pokażę.
- Jasne! - krzyknęła Beth, ale w tym momencie powstało jakieś zamieszanie. Dwóch trzecioklasistów zaczęło miotać różnego typu zaklęcia. Zanim ktokolwiek się zorientował do pokoju wpadła wściekła profesor McGonagall.
- Co tu się dzieje?!? Jest druga w nocy! Wszyscy do łóżek! Natychmiast! Wy - wskazała na trzecioklasistów - jutro macie u mnie szlaban. Panno Black, panno Clearwater... Wy posprzątacie ten bałagan. Bez dyskusji!
Gdy dyrektorka wyszła, Alex i Elizabeth jednym zaklęciem oczyściły Pokój Wspólny. Beth poszła do łóżka, ale Alex postanowiła się przejść.
Chodziła po opustoszałych korytarzach, ale w pewnym momencie natknęła się na panią Norris. Czyli charłak też gdzieś tu jest, pomyślała i dała nura do najbliższej klasy. Ku jej najwyższemu zdumieniu, sala nie była pusta. Na ławce siedział tyłem jakiś chłopak. Powoli odwrócił i Alex zobaczyła twarz Briana Jokehorna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miss Alice
drugoroczniak
Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 18:47, 26 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[ piątak]
- W sumie...Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie do chłopaka.
John wyszczerzył zęby.
- No to... - zaczął- Może jutro o 17? Nad jeziorem...
- Może być.
- Jesteśmy umówieni?- I odszedł bojąc się, że wybuchnie ze szczęścia. Miał ochotę podskoczyć, ale tylko ośmieszył by się przed Adele...
W drodze do lochów ze try razy zbierał się z podłogi - tak był rozkojarzony...
Poszedł na urodziny niejakiej Alex, był w nastroju euforii i postanowił świętować...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jamata
co ja tu robię?
Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gryffindor
|
Wysłany: Pon 20:07, 26 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[piątek]
- No to... - zaczął- Może jutro o 17? Nad jeziorem...
- Może być. - Jesteśmy umówieni?
Dziewczyna kiwnęła głową. Chłopak oddalił się w kierunku Hogwardu, a Adele patrzyła w lustro jeziora.
Dwie minuty, jezioro…
Przemyślała kilka spraw i wróciła do swojego dormitorium.
Wiele się nadziało w tym pierwszym tygodniu roku…
Nie zastała tam Rose, Lany, ani Abi. Położyła się wcześnie spać myśląc o John’ie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rexus Maximus
charłak
Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:00, 26 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[Klasa mugoloznawstwa:::piątek wieczór]
- Ee... hej.
Brian tego wieczora był nie w humorze. Po zastawieniu pułapek na Ślizgonów spadł na niego ciąg nieszczęść i przykrości, jak przypadkowe rozdarcie się torby, utrata paru punktów, napisanie na jutro trzydzieści razy jakiegoś bezsensownego zdania i dowiedzenie się dosłownie w ostatniej chwili o jutrzejszym sprawdzaniu czystości dormitoriów i spotkaniu z psorem Flitwickiem.
- Wiesz co? Dzisiaj nie mam nastroju. Jutro ty krzykniesz Drętwota, ja ukryję się za krzakiem i oddam ci Expeliarmusem i potem następna seria. Ale wiesz, nie dzisiaj, mam robotę i w ogóle, jestem zajęty, i spać mi się chce, i... aj, dzisiaj spadaj.
Przeszedł obok Ślizgonki i ziewając poszedł do pokoju wspólnego.
[Sobota, ranek:::Wielka Sala]
Jokehorn dosłownie zasypiał w owsiance. W końcu jednak zauważył pierwszych Śliskich i od razu się ożywił. Czekał na nich od wczesnego ranka, a praktycznie wcale nie spał, odrabiając zadania domowe, by mieć spokój cały weekend.
Gdy pierwsi Ślizgoni zasiedli za stołem, już po chwili uciekli stamtąd, niektórzy nawet z krzykiem. Całą przestrzeń pod stołem zarosły szczepki wierzby bijącej.
Jokehorn rozejrzał się po Krukonach, którzy byli w Sali i uśmiechnął się szeroko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Slytherin ^^
|
Wysłany: Pon 21:59, 26 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[korytarze / piątek <noc>]
Po podejrzanie dziwnej rozmowie z Brianem, który zawsze robił Ślizgonom jakieś kawały, a teraz zwyczajnie nie był w humorze, Alex poszwendała się jeszcze po korytarzach i w końcu poszła do dormitorium. W łóżku leżała i myślała nad jednymi z najlepszych urodzin, jakie miała. Najszybsza miotła wyścigowa, przyjęcie - niespodzianka, zorganizowane przez przyjaciółkę... Te urodziny były naprawdę super. Jedyne, co nie dawało Alex spokoju to ten cały Krukon, Brian. Co on robił w środku nocy w sali od mugoloznawstwa? I czemu miał tak beznadziejny humor, że nie chciał nawet pojedynkować się ze Ślizgonem?
[wielka sala / sobota]
Gdy tylko Alex usiadła przy stole, praktycznie od razu poderwała się z niego z sykiem. Coś boleśnie walnęło ją w brzuch i nogi. Dziewczyna zerknęła pod stół Ślizgonów i zobaczyła sadzonki... wierzby bijącej? Ktoś musiał się nieźle postarać, by je zdobyć... A Alex wiedziała, kto. Odwróciła się i spojrzała na stół Krukonów. Brian Jokehorn szczerzył się do swoich kumpli. Najwyraźniej po wczorajszym humorze nie pozostał nawet ślad. To o co mu wtedy chodziło??? Przecież nie może od tak podejść i go spytać. to by było co najmniej dziwne. No bo ona, Alex zawsze gardziła nie-Ślizgonami i nigdy nie odzywała się do przedstawicieli innych domów, chyba, że były to docinki lub obelgi...
- Cześć, Alex - rozległ się krzyk nad jej uchem
- Cześć, Beth. Gotowa pójść na boisko? - spytała wesoło Ślizgonka
- Jasne! Całą noc na to czekałam.
- A, i jeszcze jedno. Barbara pewnie się zgodzi, a jak nie, to wemę mojego kumpla, Marcusa. On na pewno nic nie wygada
- Spoko. To co, idziemy? - Elizabeth chyba nie mogła się doczekać
- Idziemy - odparła Alex, ostatni raz spojrzała zaciekawionym wzrokiem na stół Krukonów i poszła z przyjaciółką na boisko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
black
knuję coś niedobrego
Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: odlatuję z zeppelinami
|
Wysłany: Pon 22:12, 26 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[Hogwart - piątek/sobota]
Po 'przyjaznej' rozmowie ze Ślizgonką Rose poderwała się z miejsca i ruszyła ku zamkowi. Miała dość tej jawnej, nie do końca uzasadnionej niechęci. Prawdą było, że Gryffindor ze Slytherinem nigdy nie żył w przyjaźni, ale nie dawało to podstaw do brnięcia w jeszcze głębszą nienawiść.
Westchnęła. Udała się do dormitorium, gdzie po długich rozmyślaniach zasnęła spokojnym snem.
Obudziła się zaraz przed śniadaniem i głodna poszła do Wielkiej Sali. Adele wdawała się nieco rozkojarzona. Przegryzała śniadanie zerkając niespokojnie na stół Slytherinu.
Po skończonym posiłku Rose udała się ku wyjściu, gdy usłyszała za sobą znajomy głos:
-Rose! Zaczekaj.
Odwróciła się. Gabriel uśmiechał się tym swoim czarującym uśmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jamata
co ja tu robię?
Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gryffindor
|
Wysłany: Wto 7:55, 27 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[sobota]
Adele obudziła się wcześnie rano i jako pierwsza wyszła z dormitorium na śniadanie. Dopiero po kilku minutach dołączyły do niej Rose, Lana i Abi. Adele jedząc spoglądała na stół Shylerinu w oczekiwaniu na John’a. Niestety nie zjawił się na posiłku.
Dlaczego?
- Dziękuję. – powiedziała Rose i wstała od stołu.
Adele pokiwała głową nieprzytomnie, a kiedy przyjaciółka zniknęła za drzwiami przypomniało się jej coś ważnego. Pobiegła za Rose. Zza rogiem rozmawiała z Gabrielem. Najpierw Adele przyszło na myśl, aby im nie przeszkadzać, ale za to co zrobił Ślizgon, że rozdzielił je. Zmniejszył ich przyjaźń… Postanowiła przeszkodzić. Akceptowała go, bo była tolerancyjna ( hahaha - piszą nie mogłam po prostu xd ).
Podeszła do pary.
- Cześć.
Rose jakby nie wiedziała co powiedzieć. Adele już przywykła do tego, jednak…
- Mam sprawę. – powiedziała patrząc na Ślizgona, ale zaraz zwróciła się do Rose – Masz chwilkę?
Gabriel pożegnał się z Rose machając ręką i Adele zaciągnęła Rose w kąt.
- Dzisiaj sobota, a wiesz, że turniej Quiddlicha już niedługo?
- Matko! Zapomniałam! Powiedz niech wszyscy przyjdą na stadion.
Adele pokiwała głową i szybko wróciła do Wielkiej Sali. Powiedziała o treningu Abi i Lanie. Wychodząc zerknęła na stół Shylerinu.
Był tam on…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miss Alice
drugoroczniak
Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 18:37, 27 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
[sobota]
John wyszedł z dormitorium i udał się wzwyż schodów ku wielkiej sali. Był spóźniony, gdyż wczorajsza impreza nakazała mu spać jak najdłużej. Tak więc z worami wielkości normalnych( takich sklepowych) siatek po zjedzonym śniadaniu postanowił przewietrzyć się i wyszedł na zalane słońcem błonia. Ahh... błogi spokój zawładnął jego ciałem, czy 17 nie może się pośpieszyć?! Nagle skóra na jego karku zaczęła się marszczyć... Ten stan zaczął się przemieszczać na resztę jego ciała... Co na różowe gacie Merlina?! Upadł na plecy i zaczął jęczeć z bólu.
- Hehehehe! I co? - ktoś pochylił się nad nim, ale John nie widział...- Boli? Jasne, ze boli. A jak! Ma boleć.- Zaśmiał się szyderczo po raz kolejny- może teraz odechce Ci się pogaduszek ze zdrajczynią!!!
John prawie nie rozumiał o czym chłopak mówił, tylko wił się z bólu...
Nagle cierpienie ustało, ale John nie przestawał jęczeć. Głowa bolała go niemiłosiernie, a ból rozsadzał mu czaszkę.
- Mam nadzieję, że zrozumiałeś, że GRYFONI to - I użył słów po, których moderatorzy wstawiliby mi po ostrzeżeniu.
John jeszcze długo leżał w trawie czekając, aż ktoś go zauważy,ktoś mu pomoże...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Miss Alice dnia Wto 18:41, 27 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 14:41, 02 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
[Wielka Sala; sobota]
Abi zeszła rano na śniadanie wyspana i zadowolona. Zanim wyszła z dormitorium spędziła jeszcze parę minut przed lustrem szukając dogodnych sposobów ułożenia grzywki, żeby nie narażać się na nachalne spojrzenia innych uczniów z powodu braku opaski. Chociaż powinna czuć się gorzej z nią czuła się tak bez niej. Ale to i tak nie psuło jej humoru aż tak bardzo. Podczas śniadania sowy przyniosły najnowsze numery „Proroka Miesięcznego”.
Dziewczyna razem z Laną omawiały właśnie recenzję najnowszej książki pt. „Dom Mroku” i plotkowały na temat nowej gitarzystki Aniołków Merlina, gdy przyszła Adele i oznajmiła im, że Rose oczekuje dzisiaj zawodników na stadionie. Abi z Laną znacząco spojrzały na siebie i poszły na górę przygotować się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 18:50, 12 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
[Błonia; sobota]
Abi, zmartwiona tym, że nikt nie pojawił się na zapowiedzianym treningu, przechadzała się po błoniach. Rozmyślała o tym, jaki to świat jest okropny pozbawiając ją przyjemności polatania na miotle. I jeszcze dając obietnice, które się nie spełniają. No bo niby czemu Rose nie pojawiła się na zapowiedzianym treningu?
Ech, no to klapa. Pewnie całą resztę dnia spędzę nad książkami. – westchnęła ze smutkiem dziewczyna. –Ciekawe kiedy znowu będziemy mieli boisko wolne. Przecież inne domy też będą ćwiczyć.
Narzekając w swoich myślach i idąc przed siebie nie zwracając na nic uwagi nagle się o coś potknęła. Zaskoczona mało się nie przewróciła, co jednak i tak zrobiła, gdy zobaczyła, że potknęła się o bezwładnie leżące ciało. Pisnęła. Po chwili jednak się opamiętała i zbliżyła się do niego. Klatka piersiowa chłopaka unosiła się, więc raczej nic szczególnego nie powinno mu się stać…
- Hej! Nic ci nie jest? Dlaczego tak leżysz? – zaczęła mówić do niego cicho lekko go potrząsając.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miss Alice
drugoroczniak
Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 19:17, 12 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
[ wtedy co ostatnio]
...Ktoś gwałtownie potrząsnął jego ciałem...
-...Jest?- szept.
John otworzył oczy. Rozmazana zieleń. Rozmazana postać. Co na gacie Merlina?? Świat się rozmazał?? Jego mózg pracował. Pracował, dobrze powiedziane. Pracował, ale jak mózg pięciolatka...
- Tso??- wysapał w stronę ciemnej plamy.
Rozmazana postać powiedziała coś..., ale słowa mieszały się w głowie Johna niczym w mikserze...
- Tso??- powtórzył. Świat powoli normalniał...
- Co Ci się stało?- ,,rozmazana postać" okazała się być dziewczyną.
- Ja- ja,- pamięć powracała...- Poszedłem na błonia i zaatakował mnie jakiś- No nie ty chyba nie nakablujesz na ślizgona?!- odezwał się jakiś głos w jego głowie- chłopak... - Nagle pewna myśl rozbrzmiała w jego głowie niczym gong.- Która godzina?!
- Dziewczyna spojrzała na zegarek, 15...
- O, nie!!!- Zerwał się z trawy, ale ból w klatce piersiowej powalił go z powrotem na ziemię.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Miss Alice dnia Śro 19:19, 12 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią 12:45, 14 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
[Błonia; sobota]
- Ej, ej!!! Spokojnie, nie rzucaj się tak! Przecież ty ledwo na nogach stoisz! Nigdzie na nich nie dojdziesz! – mówiła w stronę chłopaka Abigaile próbując go utrzymać w miejscu. Cały czas próbował się gdzieś wyrwać. W ogóle nie docierały do niego słowa dziewczyny.
- Puść mnie, muszę gdzieś iść! – próbował jej wytłumaczyć.
- O, serio? Nie zauważyłam. – powiedziała już nieco wkurzona. On najwyraźniej chciał coś ukryć. A w niej narastała coraz większa ciekawość. Chyba jej się coś należało za to, że miała ochotę mu pomóc.
W pewnym momencie chłopak mocniej przycisnął rękę do klatki piersiowej, chyba coś go bardziej zabolało.
- Słuchaj, ty i tak nigdzie sam nie dojdziesz! Zabieram cię do Pani Pomfrey.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bellatrix
po puchar!
Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Drzewo Rodowe Blacków
|
Wysłany: Nie 16:56, 23 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
[Boisko/sobota]
-Ale super! Przelecę się na Błyskawicy! Lepiej ta sobota sie zacząć nie mogła!
- Nie podniecaj się tak. Masz. - Powiedziała i podała jej Błyskawicę. Elisabeth usiadła i poleciała. Miotła była niesamowita. Latało się wyśmienicie!
- Beth, tylko nie spadnij! To nowa miotła!
- Dobra, nie histeryzuj! - Odpowiedziała i nie zauważyła lecącego w jej stronę tłuczka. Okazało się, że jakiś mało mądry Puchon wypuścił piłki. Szybkim, zwinnym ruchem uniknęła zderzenia, jednak nie mogła utrzymać się dłużej na miotle i zaczęła spadać. Robiła co mogła, metr nad ziemią udało jej się ujarzmić miotłę.
-Ekhm... Na dzisiaj mi chyba starczy. Świetna miotła. - Powiedziała, a Alex z wielkimi oczami i rozdziawionymi ustami wzięła od niej miotłę.
- Mogłaś... mogłaś... ją zniszczyć... - Ledwo wydukała.
- I połamać sobie kości. Wszystko jest w porządku. Słuchaj, muszę iść. Mam szlaban u McGonagall. - Powiedziała i uśmiechnęła się.
- Pa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|